Pierwsza rozmowa kwalifikacyjna: IBM Polska

Rzecz działa się w lipcu zeszłego roku. Na moim wydziale (Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UJ) pojawiły się plakaty z krzykliwymi hasłami typu „czy lubisz publicystykę?” lub „studiujesz filologię lub informatykę?„. Jeśli odpowiedź na te pytania brzmiała „tak”, czytelnik miał się stawić na spotkanie z ekipą IBM Polska na stanowisko Technical Writer w Krakowie. Co też zrobiłem.

Spotkanie organizacyjne

Spotkanie odbyło się przy ulicy Czapskich 4, a więc nie w krakowskiej siedzibie IBM. Obecnych było około 30 osób, w większości osób będących na filologii angielskiej. Spotkanie odbywało się po angielsku (rzecz jasna). Przez około 2 godziny miła pani od rekrutacji nawijała, na czym polega praca na stanowisku Technical Writer. Udało jej się nawet przekonać mnie, że może to być ciekawe. Po czasie jednak mój entuzjazm opadł: obecnie mogę powiedzieć, że biega o:

  • – pisanie dokumentacji
  • – tłumaczenie
  • – uzupełnianie tooltipów itp. w aplikacjach
  • – szarpanie się z programistami o wytłumaczenie o co chodzi w danym fragmencie kodu

Szanowna pani przemawiająca przyznała, że o IT wie niewiele, a o programowaniu nic (po ośmiu latach pracy na tym stanowisku…), chcąc chyba przekonać filologów, że to działka dla nich. Jeśli o mnie chodzi, trochę mnie to zniechęciło – jestem bowiem informatykiem, więc coś do projektu chciałbym włożyć poza instrukcją, której (przyznajmy) nikt nie czyta.

Tak czy owak, spotkanie dobiegło końca, dostaliśmy też do rąk trochę spamu. Posypały się pytania. Jedne zadawane płynnym angielskim, a niektóre tak kulejącym, że nie sposób było je zrozumieć. Następnie część osób poleciała na rekrutantkę niczym hieny na padlinę, by przedstawić już teraz swoje wypasione CV. Ja zostawiłem swoje i się zmyłem.

Zapraszamy na rozmowę!

Po kilku dniach, czy może nawet dwóch tygodniach, zadzwoniła pani rekrutantka, zapraszając mnie na rozmowę kwalifikacyjną w budynku Galileo przy ul. Armii Krajowej – już w siedzibie IBM.

Siedziba IBM w Krakowie - budynek Galileo

Na rozmowę (pierwszą w życiu, swoją drogą) ubrałem się w standardowy strój pingiwna – wszak to poważna firma, która ma u mnie mniemanie snobistycznej i sztywnej, acz potężnej i szanowanej.

Sam budynek Galileo (jeden z czterech bliźniaczych wieżowców zbudowanych dla wielkich firm, jakoś dziwnie po drugiej stronie miasta od Krakowskiego Parku Technologicznego) robi wrażenie – wygląda na nowoczesną serwerownie, a może bryłę fundamentu ostoju. W każdym razie coś monumentalnego. Na parkingu – naturalnie – zaparkowane BMW pracowników.

Wchodzę!

Siedziba IBM w Krakowie - budynek Galileo

Wnętrze sprawiało wrażenie czystego i nowoczesnego, mimo że nie było telebimów z ostatnio wprowadzonymi zapytaniami Google 😉

Dotarłem szybką windą na odpowiednie piętro, a następnie trochę zagubiony, udałem się do domofonu przy oszklonych drzwiach. Krótka wymiana uprzejmości i już składam podpis w Księdze Gości oraz na moim własnym identyfikatorze. Przyczepiłem go, zgodnie z zaleceniem, do piersi i dałem się poprowadzić jakies 5 metrów do najbliższego pokoju. Po drodze dojrzałem jednak, iż praca wre w amerykańskich „cubicles”:

Cubicale pracownicze, podobne do tych w IBM

W ciasnym, białym pokoiku 2×2 metry czekałem dobrą chwilę. Towarzystwa dotrzymywała mi tablica z nabazgraną bazą danych oraz stolik i trzy krzesła. Po chwili wpadła pani z wykładu razem z jakąś koleżanką i zaczęły, ku mojemu zdziwieniu, nawijać po angielsku. Szybkie przestawienie myślenia i jedziemy.

Pytania, pytania…

Widziałem, że na moim CV zaznaczone jest przede wszystkim doświadczenie – byłem bowiem przez ponad 2 lata redaktorem, tłumaczem i korektorem w wydawnictwie związanym z IT. To był mój główny atut.

Panie przede wszystkim chciały wiedzieć, dlaczego kocham pisać. Wyjaśniłem, że pisanie to nie wszystko, co lubię – mam w CV także wykłady. Ogólnie odpowiedź je raczej zadowoliła. Pytania cały czas kręciły się wokół pisania: kiedy zacząłem pisywać itp… Następnie Panie poddały mnie testowi w postaci: „co by Pan zrobił, nie rozumiejąc kodu, który musi Pan opisać?„. Na to wyjaśniłem, że jako student Informatyki rozumiem kod 😉 Zadowolone, zapytały jeszcze o to, jak wpływa na mnie stres oraz deadline’y (nieprzekraczalne terminy wykonania zadań). Całość szła świetnie…

Jak zawalić rozmowę w IBM

…aż do czasu, gdy rozmowa zeszła na rozwój. Wspomniałem, że jestem osobą kreatywną, która wiele wnosi do projektu – chciałbym więc czasem coś zasugerować programiście, a w przeciągu kilku lat awansować i faktycznie mieć swój wkład w firmę. To był błąd.

Okazuje się bowiem, że IBM nie szuka kreatywnych ludzi! Panie jakby przestraszyły się wizji takiego pracownika, ujawniając, że będąc na stażu nie mam możliwości awansu (ale przecież po stażu zawsze mogą mnie przyjąć…).

Analizując sprawę doszedłem do wniosku, że szukali klepacza manualów, który ust nie otworzy, tylko będzie swoją robotę odwalał.

Panie zasugerowały, że z takim zapałem lepiej by było, gdybym złożył podanie na pozycję programisty i to bez stażu – wtedy wiedziałem już, że rozmowa jest przegrana. A szkoda, bo byłem jednym z 6-ciu kandydatów, których zaprosili na rozmowę i jak same mówiły w jej trakcie, byłem w czołówce tej szóstki.

Rozmowa dobiegła końca. Zostawiono mnie na 30 minut w tym samym białym pokoiku (na szczęście z oknem i klamką) i poleceniem, by napisać jakikolwiek tekst (po angielsku) na stronę A4. Ponoć niektórzy pisali o swoich kotach… Ja uznałem za sensowniejsze napisanie tekstu lekko technicznego – o freelancingu (mam za sobą dwa artykuły na ten temat). Niemniej, nie sądzę, by miał on większy wpływ na werdykt…

Refleksje

Wracając, byłem lekko zniesmaczony. Głównie swoim zachowaniem – sądziłem, że kreatywność to coś, czego szuka taka firma. Tymczasem to mnie pogrążyło. Z czasem doszedłem jednak do wniosku, że klepanie dokumentacji, których nikt nie czyta, by zbyt ciekawe i twórcze nie było, zaś IBM… Tak, to potęga światowa. Ale ja zawsze chciałem do Google! Ale o tym w kolejnych wpisach… 😉

Podejście drugie?

Dostałem po kilku dniach maila, że wybrali kogo innego. Jutro IBM organizuje w Krakowie Dni Otwarte wraz z rekrutacją (po wymaganiach stwierdzam, że na podobne stanowiska). Do końca miesiąca odwiedzą też inne duże polskie miasta. Jeśli ktoś chce zostać klepaczem manuali – zapraszam! 😉

24 komentarze do “Pierwsza rozmowa kwalifikacyjna: IBM Polska”

  1. Interesujące doświadczenia miałeś z IBM-em. Bardzo miło też, iż wspomniałeś o kreatywności i innowacyjności – swego czasu miałem szkolenie w Intelu, które dotyczyło właśnie tej kwestii. Okazuje się, iż jest to coraz większy problem dużych i znanych firm – skostnienie, schematy i myślenie „w pudełku”. Z drugiej strony – najczęściej bardzo ładnie płacą ;D

  2. Przede wszystkim sądzę, że jest tam to co w TPSA – walka o stołek. Nikt nikt nie zatrudni kogoś, kto z czasem może zająć jego miejsce 😉

    Natomiast kreatywność i innowacyjność okaże się kluczową kwestią w przypadku interview z Google 🙂 Po rozmowie z nimi zdecydowanie stwierdziłem, że ich polityka (szeroko opiszę w niedalekim wpisie) jest nowoczesna i skuteczna, a pozwala zarazem na mnóstwo swobody. Natomiast IBM mi się mieni obecnie jako taki Microsoft – zacofane praktyki monopolisty…

  3. @zar: bardzo fajny wpis, trochę zaskoczyło mnie, że poszedłeś na rozmowę o powiedzmy sobie szczerze, średnio interesujące stanowisko.

  4. To była też osoba po filologii. Faktycznie sprawiała wrażenie dobrej publicystki – z rozmowy i wykładu wynikało, że lać wodę umiała.
    I takie są zazwyczaj instrukcje… Mało precyzyjne, a porady w Helpach są żenujące. Do pisania takowych się zapewne nadawała.
    Ja osobiście bym robił także instrukcje dla nie-analfabetów, w postaci „wejdź do ustawień, zakładka zaawansowane…„, zamiast pisać eseje, które formą niszczą treść.
    Cóż – póki tacy ludzie piszą dokumentacje, póty będą bezużyteczne 🙂

  5. Teraz może jeszcze nie w pełni postrzegasz tą sytuacje w kategorii wygranej, ale wierz mi, dobrze zrobili, ze Cie nie przyjeli. Zmarnowalbys sie… a tak, masz szanse na znalezienie lepszej pracy 😉 To tak z autopsji…

  6. Sorry ludzie, ale jesli planujecie pracowac w korporacji to musicie byc przygotowani na to, ze tam podzial na segmenty nie bierze sie z powietrza. To co zasugerowales w swoim blogu wprowadziloby duzy chaos do firmy ktora zatrudnia blisko pol miliona ludzi.

    W rozwoju oprogramowania istnieja hierarchie ktore nie sa przestrzegane chyba tylko w firmach z CMM<4. Od tego, zeby okreslic CO ma robic kod jest inzynieria wymagan, od tego – JAK ma byc napisany – sa inzynierowie oprogramowania. Jesli chcesz wnosic sugestie do kodu – nie pchaj sie w technical writera, bo stoisz na samym koncu drabinki (nawet testerzy sa wyzej), bo to raczej developer przyjdzie ci powiedziec, CO niepoprawnie ujales.

    Jesli rzeczywiscie jestes kreatywna osoba to pewnie zdazyles zdac sobie z tego sprawe. Jesli tylko lubisz miec swoj udzial w rozwoju oprogramowania, to zastanow sie albo nad
    1) praca w malej firmie, gdzie wklad czleka nie majacego udzialu w produkcji kodu jest rzeczywiscie mile widziany (ale ostrzegam cie ze development moze miec wtedy do ciebie odpowiednio wiecej uwag), albo
    2) otworz oczy chlopcze i zdaj sobie sprawe z tego, ze ‘technical writer’ to ‘klepacz manuali’. Bedac developerem twoj udzial w rozwoj wymagan wplywajacych na twoj projekt tez bedzie znikomy.

    Taka hierarchia w firmach z CMM=4,5 jest juz zwykle kierowana przez mniej lub bardziej rozwiniety proces i w rezultacie rzadko masz mozliwosc wplyniecia na zmiany czegos co stoi ponad toba (jedyna mozliwosc jest poprzez bugtrackery). Twoja wizja wplywania na wszystkie etapy produkcji kodu w korporacji jest w kazdym razie z perspektywy studenta – utopijna.

    i nie, nie pracuje w IBM, ale tez jest to korporacja.

    pozdrowki,
    tomek

  7. Hahah

    jeszcze a’propos googli..

    jesli interesuje cie przeklepywanie slownikow ortograficznych bardziej niz klepanie dokumentacji technicznej, ze nie wspomne o czynieniu mechanizmu odpornego no ‘dumb typing’ w stylu rzaroofek i innych takich bullshitow, to wroze ci niezla kariere.

    jedyne co google ma ciekawego do zaoferowania to 5-cyfrowe wynagrodzenie (ktore z wolna przestaje byc czyms tak unikalnym) i luzny dzien w tygodniu. pomysl z lodowka pelna red-bulla wydaje mi sie kompletnie chybiony, ale mam wrazenie ze wlasnie taka firma sa google – biora ludzi kreatywnych do robienia czegos, czym zajac moglaby sie znaczna czesc ludzi, exploituja ich do konca dajac do rozbicia niejednokrotnie trudne problemy do zapicia trzema lub czterema redbullami..

    a kiedy juz bo tych 10 latach bedziesz wypalony i uzalezniony od tego jakze wspanialego trunku ;)… no coz, nie zdziwie sie, jesli nie bedziesz tam juz przydatny. ale za to bedziesz mial doswiadczenie w przeklepywaniu slownikow.

    pozdrowki,
    tomek.

  8. kurcze tak czytam ten wpis i po prostu nie potrafie sie nadziwic.

    spodziewalbys sie ze Human Resources w wolnych chwilach programuja? ;)))

    pzdr

  9. Drogi tomku.
    Twoje informacje odnośnie Google są bzdurami. Mam nadzieję że nie jesteś jedną z rozgoryczonych osób które nie były wystarczająco kreatywne aby wykonywać pracę dla znacznej części ludzi. Twoje wyobrażenia o lodówce pełnej napojów energetyzujących, zasilających wykorzystywanych i wypruwanych inżynierów, są urojone, podobnie jak kwestia oferty tej korporacji dla pracowników.

  10. Rowniez: drogi tomku 😉
    Pani od HR (rekrutantka) w IBM pracuje dodatkowo jako Technical Writer. Mało tego, osoby rekrutujące mnie do Google (w dalszych wpisach) również były programistami. Więc tak, uważam że HR również programują.
    Odnośnie Google, to chyba pomyliłeś wpisy. Natomiast co oni oferują… Poczytaj w Furtune, w końcu okrzyknęli ich najlepszym pracodawcą 2007. Pole do własnych projektów jest w Google gigantyczne i właśnie dzięki kreatywności jestem już po dwóch rozmowach z nimi – chcą dodać moje już zrealizowane pomysły do ich asortymentu.

    Ujmując zwięźle: mylisz się.

  11. Good luck

    jeszcze nie widzialem korporacji w ktorej HRy programuja 😉

    co sie tyczy googli – mieli pare tygodni temu prelekcje jak i cos w rodzaju dni otwartych, takich jak wczoraj mialo to miejsce w IBM. Bylem dosc ciekawy czym sie zajmuja, bo kwestia ‘bezpieczenstwa w sieci’, ktora poruszal coprawda polski inzynier, byla sponsorowana przez Hamerykanski team w ktorym pracuje (tak tak, nie ma przejezyczen, zreszta ci ktorzy byli pamietaja jego dosc naglaca potrzebe do szybkiego zakonczenia prelekcji). Zeby bylo weselej, szefem polskiej placowki tu w kraku jest czlowiek ktory jeszcze nie tak bardzo dawno temu pracowal razem z nami tu, gdzie obecnie jestem. Wiec, droga Maquino, chcialbym Ci goraco polecic wybranie sie na nastepne dni otwarte i prelekcje Googli i dopytac sie czym sie zajmuje Google Polska (bo google jako-takie wszyscy znaja).

    Co do Ciebie, Zar, to powiem ci tylko tyle: w kazdej korporacji teoretycznie mozesz zajac sie czymkolwiek ta korporacja sie zajmuje. w koncu relokacje i migracje (tak, przeniesienie do placowki zagranicznej) wewnatrz duzych firm nie stanowia niczego niezwyklego. Pytanie tylko brzmi, czy ta firma rzeczywiscie stwierdzi „kurde, ten facet ma potencjal – warto go bedzie przeniesc do takiej czy innej dywizji” — jestem prawie przekonany ze jesli nie starczy si uporu, to po prostu bedziesz siedzial i robil to, co ci zleca :).

    Az sie kiedys z ciekawosci udam do naszych HRow i zapytam sie kiedy to ostatnio programowaly :))))

    twoj wpis brzmi po prostu jak jedno wielkie rozczarowanie korporacja. I tak tez jest, jesli uwazacie, ze praca w korporacji (tudziez w „zwyklej” firmie zatrudniajacej tak z 10 tysiecy ludzi) wyglada tak, jak opisales to w swoim blogu, to sie grubo, kolego, mylisz 🙂 Kiedy bylem studentem mialem wyobrazenie podobne do twojego heheh. Proces szybko otworzyl mi oczy ;).

    i ostatnia rzecz – juz z perspektywy ludzia ktory pare ladnych lat sie juz w duzych firmach pobujal – jesli naprawde lubicie energiczny rozwoj oprogramowania i taka ‘pelna’ wspolprace dzialow – naprawde nie warto isc do korporacji. Pracujac w stosunkowo nieduzych placowkach (takich jak np PreVac) taka wspolpraca idzie naprawde super… ale jedyny mankament — kiedy zaczyna pojawiac sie obsuwa w maksymalnie wysrubowanym harmonogramie – robia sie nadgodzinki :]. i to nie takie ‘po 30-60 minut’ :).. takie po 4-6 godzin :].

    pozdrowki
    tomek.

  12. W korporacji dużej takiej hamerykańskiej miałem 28 godzin nadgodzin… 4-6 było dość częstą sprawą… Ale na szczęście nie przez moje obsuwy…

  13. Starałeś się o stanowisko Technical Writera, co jest pracą dość odtwórczą (ot pisanie dokumentacji/stronek/oficialnych prezentacji), więc byli zdziwieni kreatywnością. Tutaj wiedza IT służy do tego, aby nie popełnić głupoty w tekscie i nie zostać wyśmianym przez developerów.
    A co do samego IBM’a, cóż, fabryka… jak napisał Err, korporacje krecą się swoimi trybikami..
    Porównanie Googla do IBMa jest dość dziwne, G. nie ma bazy stalych klientów, sa nimi Internauci którzy moga ale nie musza używać produktów G., firma więc stawia na kreatywnośc aby zapewnic sobie byt i przetrwanie..
    IBM ma baze jak i zobowiazania do olbrzymiej grupy klientów, ma ściśle określone umowy i usługi/programy… i tylko ktoś je musi napisać i przez parenaście lat serwisować. Owszem , na kreatywnośc też stawiaja, ale podstawa jest „pańszczyzna”

    Podsumowując, G. jest cool&trendy, mozesz pracowac w rozowych papuciach i robic prawie co chcesz, w innych korporacjach masz „pańszczyzne”, czasami taka ze nie masz czasu na nic wiecej (co jest sporadycznym przypadkiem).

    Wystarczy porównać o czym rozmawia się prywatnie w G. a o czym w I. (jedni o podróżach, gadgetach itp itd, a drudzy o mieszkaniach, niankach do dzieci, ekipach remontowych i lokalach gdzie mozna pojsc z malym dzieckiem)

  14. I jeszcze jedno, zdjecie cubicles nie jest z labu, dowod jest taki: nie sa niebieskie 😛 I tak naprawde to nie sa cubicles tylko zwykle biurka w open space-ie, wglada jak chow bydla, ale to nie sa kwadraty w ktorych sfrustrowani informatycy snuja plany zabicia wszystkich wspolpracownikow (vide ‘he was a quiet man’)

  15. Miales facet szczescie ze nie dostales tej pracy. Jako deweloper zmarnowalbys sie w ID. SW engineers sa dalej poszukiwani, dziwie sie ze aplikowales na jakies z dupy stanowisko. Dla pokolen, jesli aplikujecie tez na SW engineer i zaproponuja wam prace jako testerzy, a liczycie ze w 2 tyg zaczniecie pisac kod, to nie zgadzajcie sie, to nie to stanowisko o ktorym marzycie. Jest realna szansa na zmiane projektu/stanowiska ale po co oszukiwac siebie i innych. Nie dziw sie prosze, ze kobieta ktora rekrutuje, albo pisze manuale nie programuje na codzien i nie wiem skad masz informacje ze HR pisze dokumentacje lol (4 kobiety od HR w labie i tak maja wystarczajaco duzo swojej pracy :)) Poprostu spotkales sie z nie-inzynierami, nie miales okazji wykazac sie wiedza techniczna. Nie licz na to ze aplikujac na TW zaimponujesz szczerymi checiami mieszania w projekcie. Tak to juz jest, bedac nie-inzynierem, nie masz przebicia wsrod inzynierow. Wyobraz sobie jaki to bylby burdel gdyby koles od czyszczenia ekspresu do kawy albo ochroniarz chcialby sugerowac zmiany w kodzie. Od tego jest sztab ludzi ktorzy i tak robia burdel 😉 Moim zdaniem popelniles zasadniczy blad, to nie byla posada dla ciebie i dobrze ze tak sie skonczylo bo zrezygnowalbys po miesiacu. I szczerze, powodzenia w G., moze kiedys tam sie spotkamy 🙂

  16. Tak, cubicles nie są z labu. Fota tylko prezentuje, jak cubicles wyglądają.
    Cubicles, które ja widziałem w IBM były jednak białe.

  17. O tym, że sama pisze dokumentacje, mówiła na pierwszym zebraniu odnośnie tej pracy.
    Tez mam nadzieje, ze sie tam spotkamy 😉

  18. Moj drogi kolego. Wielkie firmy (Siemens, IBM) zatrudniają ludzi ze względu na pewne cechy osobowości, a nie ze względu na kreatywność, inteligencję i tak dalej. Skoro firma zatrudnia 100 tysięcy ludzi, to nie licz na to, że będziesz się tam w jakikolwiek sposób liczył, szczególnie jeśli dopiero co zaczynasz pracę.
    W krakowie są dziesiątki, jeśli nie setki małych firm, w których masz ogromny wpływ na to, nad czym pracujesz i zatrudniają ludzi głównie ze względu na cechy, które wydajesz się posiadać.

  19. fajny tekst, ale musiałeś być nieźle zestresowany przed rozmową w siedzibie IBM na Armii Krajowej, bo tam nigdy nie było czterech a trzy bliźniacze budynki 🙂

  20. Ja to bym kupiła Twoją książkę :P, bardzo dobrze się czyta to co napisałeś. W krótkim tekście nie łatwo się „zadłużyć”, a tu jednak 😀

    Pozdrawiam i życzę wielu sukcesów.

Skomentuj --- Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.