Druga szansa: spełnienie marzeń o pracy w Google

Po otrzymaniu odpowiedzi odmownej odnośnie rekrutacji do Google (przeczytaj najpierw), sprawa ucichła – niemal o niej zapomniałem.

Jedno tylko czasem mi przychodziło do głowy: niedorzeczna świadomość, że wysłałem dwie aplikacje – o staż i o pracę, a odpowiedź otrzymałem jedną.

Po dwóch miesiącach w końcu przyszła odpowiedź na drugi mail.

Moja aplikacja została wzięta pod uwagę przy tworzeniu krakowskiego oddziału Google.

Google logo

29 sierpnia: „Thank you from Google”

Tak brzmiał tytuł maila, który napisała do mnie Maria, koordynująca rekrutację inżynierów wśród studentów i absolwentów do Google w Europie. Odpowiedź dotyczyła mojej aplikacji na staż (ang. internship) jako inżynier oprogramowania.

Maria zadała mi kilka dodatkowych pytań:

Ostatnio otrzymaliśmy Twoją aplikację o staż na pozycji inżynier oprogramowania. Z Twojego CV wnioskuję, że jesteś absolwentem. Czy byłbyś zainteresowany pozycją na pełen etat bardziej, aniżeli stażem?

Tutaj się zastanowiłem. Aplikację wysyłałem dwa miesiące wcześniej i zaznaczyłem, że wciąż studiuję – istniało więc ryzyko, że nie o mnie chodzi. Wiedząc, że mogę tego żałować, kulturalnie zapytałem, czy na pewno o mnie chodzi i przystąpiłem do odpowiadania na pytania.

Maria najwyraźniej źle zrozumiała moje CV – byłem wtedy jeszcze na pierwszym roku studiów. Musiałem więc objaśnić, że w grę wchodzi jedynie staż (dodałem, że mam 3 dni wolne w tygodniu – tak to bywa na UJ ;)).

Kiedy możesz rozpocząć swój staż/pracę?

„Kiedy tylko zechcecie, nawet jutro.”

Bazując na Twojej wiedzy o Google, jak zamierzasz wykorzystać program „20 procent”, który realizujemy?

Szczerze powiedziawszy, musiałem wygooglać, o co chodzi.

Informacji na ten temat w Internecie nie jest wiele, ale ogólna idea jest następująca: pracownicy Google mogą 20% swojego czasu poświęcać na rozwój własnego projektu. Nie wiem, czy ten projekt musi być zaakceptowany przez Google Labs – pewnie tak. Jak się później okazało, jest to bardzo ważna kwestia w tej firmie.

Pomysłów miałem wiele. Do tego wiele zrealizowanych – nic, tylko podpiąć je pod Google.

Moje pomysły w znacznej mierze odnosiły się do Google Talka oraz chata w Gmailu. Ogólnie: dotyczyły komunikacji.

Jakie języki programowania preferujesz?

Pełnymi zdaniami, ładnie ująłem swoją wiedzę na temat PHP, MySQL, CSS, AJAX, xHTML, C, C++ i Javy w planach.

Jak widać, celowałem na stanowisko związane z rozszerzaniem funkcjonalności Gmaila.

Przy okazji pochwaliłem się swoim projektem open-source chatu ajaxowego w stylu tego z Gmaila, który każdy może dołączyć na własną stronę.

Sądzę, że odpowiedź na to i poprzednie pytanie grała kluczową rolę w procesie rekrutacji.

Jaką średnią ocen uzyskałeś na konieć studiów? (Jeśli ta informacja jest podana w Twoim CV, nie musisz odpowiadać. Jeśli nie skończyłeś jeszcze studiów, podaj przewidywaną ocenę.)

Chyba nie muszę pisać, jak na to odpowiedziałem? 😉

To pytanie utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że pytania są „gotowcowe”. Pocieszał mnie jednak fakt, że pierwsze pytanie zostało wprowadzone ręcznie – ktoś na mnie poświęcił choć chwilę.

Jakie masz zainteresowania poza studiami? Np. sport, podróże, muzyka, wolontariat, gry, programowanie amatorskie itp.?

Tutaj napisałem o moich rozlicznych pasjach, od sportów, podróżowania, muzyki, Kosmosu, zagadnień Wszechświata i wymiarów, przez programowanie własnych projektów, po śpiewanie w chórze i prowadzenie wykładów.

Czy jesteś obecnie na etapie rozmów kwalifikacyjnych w jakichś firmach? Jeśli tak, jak daleko jesteś w procesie rekrutacji?

Nie aplikowałem wtedy do żadnej firmy. Wspomniałem tylko, że ostatnio IBM mnie odrzuciło, bo byłem zbyt kreatywny.

Proszę podać swój numer kontaktowy oraz dostępność w najbliższych dwóch tygodniach. Dodatkowo, transkrypty ze studiów lub informacje o ukończonych kursach oraz średnie oceny – jeśli ukończyłeś studia. Jeśli wciąż studiujesz, wystarczą przewidywane oceny.

W tamtym czasie miałem ukończonych lekko ponad 10 kursów, z jedną tylko oceną 3.0.

Nie sądzę jednak, by to miało jakiekolwiek znaczenie w procesie rekrutacji.

Dalszy kontakt

Tego samego dnia otrzymałem odpowiedź od Marii. Przeprosiła, że tak długo zajęło im dotarcie do mojego CV (czyli jednak o mnie chodziło). Nadmieniła, że moje CV wygląda jednak bardzo interesująco i będzie o nim dyskutować z zespołem w tym tygodniu.

Podziękowała także (podwójnie) za obszerne odpowiedzi – doda je do CV. Niby to nic, ale: to już nie był automat, a forma wskazywała, że mam do czynienia z osobą bardzo miłą i faktycznie zainteresowaną.

Zapytała jeszcze, kiedy spodziewam się skończyć studia. Odpisałem, że jest szansa na rok przed normalnym harmonogramem.

Uśmiech na twarzy – nawet na tą odpowiedź dostałem maila:

Hi Chris,

Brilliant. Thanks for letting me know!

Warm regards,
Maria

Poczułem, że nie jestem jednym z tysięcy – maile miały dosyć osobisty wydźwięk.

Google do mnie zadzwoniło!

W ciągu kilku dni Maria wykonała do mnie kilka telefonów. Okazała się bardzo miłą rozmówczynią.

Zaprosiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną na pierwszą środę listopada. Ponieważ miałem wiele czasu, poszedłem na rękę – godzinę mieliśmy ustalić bliżej daty rozmowy.

Wykład Google w Krakowie i start siedziby

W tym samym czasie wyszło na jaw, czemu po dwóch miesiącach odkopano moje CV.

W Krakowie rozpowszechniono informację, że ma się odbyć wykład pt. Google’s Warehouse Scale Computing (w wolnym tłumaczeniu: programowanie wielkoskalowe). Wykład był bardzo ciekawy (chociaż tytuł tego nie zapowiadał). Odbywał się w jednym dniu – najpierw na AGH (ok. 100 obecnych osób w nieklimatyzowanej sali…), następnie na UJ. Zapamiętałem z niego, że istotne są algorytmy, a nie szczegóły (np. i++ vs. ++i) oraz wiele innych rzeczy na temat gigantycznych serwerowni Google, zajmujących całe budynki. Co ciekawe, temperatura nie ma aż takiego wpływu na awaryjność sprzętu. Swego czasu chciałem napisać relację z tego wykładu, jednak czas nie pozwolił, a obecnie za mało pamiętam.

Oprócz tego ogłoszono publicznie to, o czym ja wiedziałem już dwa miesiące wcześniej – że w Krakowie jest siedziba Google. A w zasadzie powiedziano, że dopiero ta siedziba powstaje, w związku z czym prowadzona jest rekrutacja. Tak też pewnie trafiono na moje CV. Okazało się więc, że muszę konkurować z całym Krakowem o stanowisko.

Przy okazji poznałem z imienia i nazwiska Wojciecha Burkota, który jest szefem krakowskiego oddziału, a z którym rozmawiałem dwa miesiące wcześniej.

Jutro rozmowa, tylko o której?

Wykład miał miejsce we wtorek. Nazajutrz miałem mieć interview, a nie mając odpowiedzi od Marii przed wyjściem z domu, zacząłem jej szukać po wykładzie. Ekipa była młoda (koło trzydziestki) i składała się z kilku osób, jednak nikt nie potrafił wskazać Marii. Dopiero na moje naciski i tłumaczenie, że ona tu rekrutuje, jeden z Googlersów przypomniał sobie o koleżance 😉

Podszedłem do całkiem atrakcyjnej, młodej (szok!) dziewczyny i przedstawiłem się. Co ciekawe, natychmiast skojarzyła o co chodzi – faktycznie musiała się dłużej przyglądać mojej aplikacji!

Maria trochę gubiła się w wyjaśnieniach tłumacząc, czemu do rozmowy nie dojdzie. Rozmawialiśmy krótko i niezbyt to pamiętam, bo byłem zawiedziony. Jej widać też było głupio, ale życzyła mi powodzenia w przyszłości polecając „fingers crossed”. Wziąłem kilka souvenirów (kiepskie długopisy i notesy Google oraz dwa mini-batoniki) i poszedłem.

Zawiedziony po raz drugi.

Co się stało?

Wróciwszy do domu, czekała na mnie wiadomość od Marii, wysłana trochę przed wykładem.

Z treści wynikało, że „studenci mieli trudności z przychodzeniem na interview, zdecydowaliśmy się więc na inny proces”, który to miał nie mieć negatywnego wpływu na moją aplikację i dotyczyć wszystkich chętnych.

Mianowicie, umieszczono mnie w bazie danych, którą przeglądają inżynierzy. Jeśli któremuś się spodobam – umówią nas na spotkanie.

Wyszło na to, że studenci nie mieli czasu pojawić się na rozmowie kwalifikacyjnej z Google!

Wyraziłem swoją opinię na ten temat (jak również na temat nieklimatyzowanej sali w AGH… no comments). Wymieniliśmy jeszcze trochę zdań mailowo oraz przez chat, bowiem Maria jest osobą bardzo przyjacielską.

Czy to już koniec?

Tak się wydawało.

Przestałem rozmawiać z Marią, a rok zbliżał się ku końcowi. Dwa razy byłem bardzo bliski spróbowania swoich sił w rozmowie rekrutacyjnej z Google. Oczywiście, chciałem próbować w 2008 roku – do skutku.

Miałem tylko nadzieję, że kolejny rok będzie lepszy i będę miał więcej szczęscia.

I miałem! Lepszy był już od 3 stycznia, ale o tym w kolejnym wpisie 😉

16 komentarzy do “Druga szansa: spełnienie marzeń o pracy w Google”

  1. Niedość, że sytuacja, którą opisujesz jest bardzo ciekawa, to jeszcze sposób, w jaki to robisz jest równie pociągający. I oczywiście urwałeś specjalnie w tym momencie… :). Czekamy na dalsze losy!

  2. Grrr weź tego na części nie dziel bo to lepsze od jakiegoś dreszczowca :D.

    Co do Google Talka to było to w 429 w C2 😛 jako student, który ma zajęcie 2 piętra niżej (224 w C2) powiem tyle – polecam 2,5h analizy + 2,5 algebry o 7:30 w takiej sali ;D – to jest coś ;D oczywiście klima nawala (tam jest klima, ale coś nie działa :/)

    Edit: Jeszcze 3 posty? WTF? Nie rób kurde Prison Break kurde tutaj lepiej w w jednym dłuuuuugim poście dać czadu ;D i całość opisać

  3. Tylko raz mnie o to zapytali i nie skomentowali (tzn. Maria zapytała w powyższym mailu). Natomiast o pomysły, algorytmy, sukcesy, a nawet hobby pytano mnie wiele razy – to się liczy. Studia śmiało olewaj jak dotychczas 😉

  4. studia już skończyłem, jeszcze tylko magisterka i zostanę magazynierem :) Studiów nie olewałem, poprostu jeśli 5.0+ zwalniało z egzaminu, to wiadomo :) A jeśli nie, to już trochę gorzej :/ Ale to w CV mogę zapisać ‘współpracę’ z kilkoma firmami w czasie studiów – czas pokaże czy taka droga się opłacała. Założyłem, że ważniejsza jest wiedza praktyczna 🙂

  5. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, by mieć na koncie coś oryginalnego – uczestniczyć w czymś (jakaś organizacja), albo coś organizować (wykłady) lub mieć innowacyjne projekty autorskie.

  6. ech… no właśnie 🙂 Google jest o tyle ciekawym pracodawcą co i dziwnym. Rozmawiałem z osobami którym się „nie udało” i nikt im dokładnie nie powiedział dlaczego, chociaż może się wydawać, że świetnie trafiali w kryteria G. Dlatego ja uczucia mam mieszane – jestem ‘informatykiem’, mieszkam pod Krakowem więc G wydaje się idealnym pracodawcom, ale… albo mam za małą wiarę w swoje siły, albo przeczucie, że to nie jest firma w której powinienem podjąć teraz pracę… może następnym razem 🙂

  7. a może zaczniesz pisać książki? masz talent ! 😀 Twoje opowiadania o realizacji marzeń pracy w Google niesamowicie wciągają 😀

    P.
    „fingers crossed” 🙂

  8. no ale my oficjalnie nie wiemy jeszcze, czym dokladnie te wszystkie rozmowy kwalifikacyjne zaowocowalay … a z drugiej strony zobacz jakie ciekawe doswiadczenie masz …

    tak czy inaczej czekam na ciag daleszy … !

  9. Ooo wielkie google!

    Jeśli podoba Ci się to co robią i jak robią to faktycznie praca może być dla Ciebie. Ja osobiście miałem okazję poznać google z nieco innej strony (nasłuchawszy się później jeszcze wielu rzeczy od kilku ludzi) i zdroworozsądkowo trzymam się od nich jako powiedzmy dumnie potencjalny pracownik z daleka ;P

    No ale, wszystkich lubić nie trzeba. A tych co się nie lubiało polubić można, jak mam np. w przypadku Sabre 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.